Dzieci wiedzą najlepiej! :D
http://www.youtube.com/watch?v=LMgUNfmkHYw
piątek, 25 września 2009
cali i zdrowi
Co dobre szybko się kończy.
Wczoraj w nocy, około pierwszej, Pan Maciek, nasz niesamowicie interesujący kierowca ciężarówki, wysadził nas na wrocławskich Bielanach. Poszliśmy na nocny, podjechaliśmy na dworzec, wsiedliśmy do pociągu i przed godziną piątą nad ranem wysiedliśmy w Lesznie.
Podróż powrotna z Panem Maćkiem była błyskawiczna, jak na tira. Niespełna 30 godzin, startując kilka km za granicą hiszpańsko-francuską. Bloga nie wystarczy, żeby napisać jak wspaniale nam się jechało do domu ;). Pan Maciek, miły człowiek (i dużo bardziej rozmowny od Pana Cześka ;)) zapewnił nam moc niezapomnianych wrażeń i raczył co jakieś kilkaset kilometrów różnorakimi opowieściami :)
Koniec wyprawy, ale mam nadzieję nie koniec bloga ;) Mamy dla Was jeszcze kilka filmików i nieco zdjęć z wyprawy, które chcemy ładnie przygotować i opublikować, żeby cały świat mógł zobaczyć, jak dobrze się bawiliśmy ;)
Ja sam (Jacek) chciałbym na koniec napisać kilka moich, bardzo osobistych przemyśleń z wyprawy ;)
- pomimo początkowej niechęci do Barcelony, mam zamiar tam wrócić ;) klimatyczne miasto,
- muszę więcej podróżować na stopa po Europie! W tylu miejscach mnie jeszcze nie widzieli... ;),
- jednak można spędzić wspaniałe wakacje za granicą, nie mając na to zbyt dużych funduszy (łącznie z przygotowaniem, internetem na wyprawę itd, wydałem nie więcej niż 300zł),
- taka wyprawa to genialna okazja do tego, żeby się lepiej poznać (Adaś, dziękuję :*).
Dziękujemy Wam wszystkim za wsparcie, modlitwę, kasę na doładowania i za to, że "byliście" z nami podczas tej wyprawy :)
Filmiki, filmikami, ale ja jeszcze w tym miejscu wymienię kilka osób, które chciałbym pozdrowić ;)
Rodzice - jesteście kochani :), Ptyś - Ty też ;), Beata i Tomek - nie baliście się syna ze mną w świat puścić ;) Dziękuję za Wam za wszystko!, Ania i Madzia, Adam R. - mój drogi przyjaciel (Praga na nas czeka! :D), Kamilka, Janek i mój wspaniały towarzysz podróży - Adaś! (uważaj na siebie w tym Wrocławiu ;))
Z mojej (Jacka) strony to tyle ;) Bloga nie uważam za zamkniętego, bo jeśli jeszcze zdarzą się podróże z serii EuropeanHitchhiking, nie omieszkam o nich informować. Niebawem dorzucimy wizualną relację z wyprawy ;)
Pozdrawiam wszystkich czytających :D
Jacek
Wczoraj w nocy, około pierwszej, Pan Maciek, nasz niesamowicie interesujący kierowca ciężarówki, wysadził nas na wrocławskich Bielanach. Poszliśmy na nocny, podjechaliśmy na dworzec, wsiedliśmy do pociągu i przed godziną piątą nad ranem wysiedliśmy w Lesznie.
Podróż powrotna z Panem Maćkiem była błyskawiczna, jak na tira. Niespełna 30 godzin, startując kilka km za granicą hiszpańsko-francuską. Bloga nie wystarczy, żeby napisać jak wspaniale nam się jechało do domu ;). Pan Maciek, miły człowiek (i dużo bardziej rozmowny od Pana Cześka ;)) zapewnił nam moc niezapomnianych wrażeń i raczył co jakieś kilkaset kilometrów różnorakimi opowieściami :)
Koniec wyprawy, ale mam nadzieję nie koniec bloga ;) Mamy dla Was jeszcze kilka filmików i nieco zdjęć z wyprawy, które chcemy ładnie przygotować i opublikować, żeby cały świat mógł zobaczyć, jak dobrze się bawiliśmy ;)
Ja sam (Jacek) chciałbym na koniec napisać kilka moich, bardzo osobistych przemyśleń z wyprawy ;)
- pomimo początkowej niechęci do Barcelony, mam zamiar tam wrócić ;) klimatyczne miasto,
- muszę więcej podróżować na stopa po Europie! W tylu miejscach mnie jeszcze nie widzieli... ;),
- jednak można spędzić wspaniałe wakacje za granicą, nie mając na to zbyt dużych funduszy (łącznie z przygotowaniem, internetem na wyprawę itd, wydałem nie więcej niż 300zł),
- taka wyprawa to genialna okazja do tego, żeby się lepiej poznać (Adaś, dziękuję :*).
Dziękujemy Wam wszystkim za wsparcie, modlitwę, kasę na doładowania i za to, że "byliście" z nami podczas tej wyprawy :)
Filmiki, filmikami, ale ja jeszcze w tym miejscu wymienię kilka osób, które chciałbym pozdrowić ;)
Rodzice - jesteście kochani :), Ptyś - Ty też ;), Beata i Tomek - nie baliście się syna ze mną w świat puścić ;) Dziękuję za Wam za wszystko!, Ania i Madzia, Adam R. - mój drogi przyjaciel (Praga na nas czeka! :D), Kamilka, Janek i mój wspaniały towarzysz podróży - Adaś! (uważaj na siebie w tym Wrocławiu ;))
Z mojej (Jacka) strony to tyle ;) Bloga nie uważam za zamkniętego, bo jeśli jeszcze zdarzą się podróże z serii EuropeanHitchhiking, nie omieszkam o nich informować. Niebawem dorzucimy wizualną relację z wyprawy ;)
Pozdrawiam wszystkich czytających :D
Jacek
wtorek, 22 września 2009
Ile jeszcze do kraju?...
Jedziemy na Polske ;) Zlitowal sie nad nami nikt inny, jak polski tirowiec. Troche postalismy przy bramkach na autostradzie, posluchalismy o tym jak to nie ma szans, zeby nas ktos do tira wzial we dwoch (jak to nie? Pan Czesiek zabral ;)).
Jedziemy, noc zabezpieczona, a kierowca zdesperowny, bo z kraju wyjechal na początku miesiąca i mial jechac do Madrytu i wracac, ale to na Niemcy, to na Francje, Hiszpanie itd... Nawet nie bardzo chce pauzy robic (stal ostatnio 5 dni).
Do poprzedniego posta dodam tylko, ze kierowca, ktory nas zabral z Barcelony i wysadzil niefortunnie, zaprosil nas do siebie do Costa Brava ;). Zostawil nam adres, maila, nr telefonu i zaproponowal wakacje w jego tradycyjnym, katalonskim domku na wybrzezu ;) Niesamiwicie mily czlowiek ;)
Zyczac dobrej nocy, konczymy z postami na dzis ;)
Do nastepnego!
J&A
Jedziemy, noc zabezpieczona, a kierowca zdesperowny, bo z kraju wyjechal na początku miesiąca i mial jechac do Madrytu i wracac, ale to na Niemcy, to na Francje, Hiszpanie itd... Nawet nie bardzo chce pauzy robic (stal ostatnio 5 dni).
Do poprzedniego posta dodam tylko, ze kierowca, ktory nas zabral z Barcelony i wysadzil niefortunnie, zaprosil nas do siebie do Costa Brava ;). Zostawil nam adres, maila, nr telefonu i zaproponowal wakacje w jego tradycyjnym, katalonskim domku na wybrzezu ;) Niesamiwicie mily czlowiek ;)
Zyczac dobrej nocy, konczymy z postami na dzis ;)
Do nastepnego!
J&A
Wypadki dnia dzisiejszego...
Naprawde nie wiemy co o tym myslec.
Noc minela nam wprost cudownie. Co prawda zagladal nam do przyczepy, jak wyrazil sie kierowca, jakis 'nygus', ale zobaczyl nas i sie wystraszyl ;) Niemniej, wypoczeci i pelni energii postanowilismy poczekac troche na naszego pana kierowce i decyzje jego spedytora. Oczekiwanie nalezalo raczej do tych przyjemniejszych bo przy herbatce, kawce, czekoladzie i towarzystwie jeszcze dwoch innych kierowcow :) Byla szansa na wyjazd na Slask, ale sie nie udalo :( Zaczelismy szukac szczescie przy wyjezdzie ze stacji.
Zaczelo sie w miare obiecujaco. Po niecalej godzinie zatrzymal sie facet, ktory nie mowil co prawda po angielsku, ale byl bardzo mily, no i jechal w strone Francji.. No wlasnie. I tu popelnilismy podrecznikowy blad. Zamiast wysiasc gdzies na parkingu, dalismy sie zawiesc do zjazdu... 3h czekania, 2 ostrzezenia policji... Nic! Nie dosc, ze niemal nie bylo ruchu to nawet auta na francuskich blachach nas olewaly.
Po rzeczonych 3h wnerwilismy sie, zalozylismy plecaki, wzielismy namiot i gitare i postanowilismy szukac parkingu przy autostradzie.. 10 kilometrow. 10 kilometrow lasem, gorami, krzakami, przeskakiwanie siatki.. I to nie do parkingu, ale do jakiejkolwiek cywilizacji. Totalnie padnieci, przepoceni, ale zadowoleni ze zdjecia plecakow - uskutecznilismy rekonesans. Po kosmicznej gimnastyce jezykowej z pania ze stacji, dwoma kierowcami - okazalo sie, ze jestesmy przy drodze krajowej. Co prawda na Francje, ale malo uczeszczanej. Bez mala... 2h czekania. I co? Nic.
I tutaj przechodzimy w koncu do optymistecznej czesci opowiesci. Na zjazd, przy ktorym czekalismy, jakas godzine temu zajechal facet z przebita opona. Chwytajac sie brzytwy zapytalismy, czy nie potrzebuje pomocy, ale on tylko stwierdzil, ze zadzwoni. Jednak po jakis 30min wyciagnal lewarek, klucz, zaczal cos kombinowac. A ze byl to wlasciciel nowiutkiej Astry coupe to nie szlo mu to wszystko najlepiej. Wiec spytalem znow czy pomoc, na co uslyszalem, ze nic nie mozna zrobic bo klucz nie pasuje. Z pewnym niedowierzaniem zaczalem bawic sie srubkami.. Na ktorych okazaly sie byc nakladki :) szybkie zdjecie nakladek, w 5min zmienilismy kolko, umylismy lapska no i... Jestesmy w drodze do Perpignan :D a tam zaczyna sie autostrada francuska i jest swietne miejsce do lapania.
Doslownie pare minut temu (jest 19.25) wjechalismy do Francji. Jesli utrzymamy tempo jeden dzien - jeden kraj - wracamy w piatek. Jesli zostanie jeden dzien - 200km... Wracamy za 9 dni :p
Pozdrawiamy z Perpignan, wlasnie dojechalismy ;)
Kochamy,
Adam & Jacek
Noc minela nam wprost cudownie. Co prawda zagladal nam do przyczepy, jak wyrazil sie kierowca, jakis 'nygus', ale zobaczyl nas i sie wystraszyl ;) Niemniej, wypoczeci i pelni energii postanowilismy poczekac troche na naszego pana kierowce i decyzje jego spedytora. Oczekiwanie nalezalo raczej do tych przyjemniejszych bo przy herbatce, kawce, czekoladzie i towarzystwie jeszcze dwoch innych kierowcow :) Byla szansa na wyjazd na Slask, ale sie nie udalo :( Zaczelismy szukac szczescie przy wyjezdzie ze stacji.
Zaczelo sie w miare obiecujaco. Po niecalej godzinie zatrzymal sie facet, ktory nie mowil co prawda po angielsku, ale byl bardzo mily, no i jechal w strone Francji.. No wlasnie. I tu popelnilismy podrecznikowy blad. Zamiast wysiasc gdzies na parkingu, dalismy sie zawiesc do zjazdu... 3h czekania, 2 ostrzezenia policji... Nic! Nie dosc, ze niemal nie bylo ruchu to nawet auta na francuskich blachach nas olewaly.
Po rzeczonych 3h wnerwilismy sie, zalozylismy plecaki, wzielismy namiot i gitare i postanowilismy szukac parkingu przy autostradzie.. 10 kilometrow. 10 kilometrow lasem, gorami, krzakami, przeskakiwanie siatki.. I to nie do parkingu, ale do jakiejkolwiek cywilizacji. Totalnie padnieci, przepoceni, ale zadowoleni ze zdjecia plecakow - uskutecznilismy rekonesans. Po kosmicznej gimnastyce jezykowej z pania ze stacji, dwoma kierowcami - okazalo sie, ze jestesmy przy drodze krajowej. Co prawda na Francje, ale malo uczeszczanej. Bez mala... 2h czekania. I co? Nic.
I tutaj przechodzimy w koncu do optymistecznej czesci opowiesci. Na zjazd, przy ktorym czekalismy, jakas godzine temu zajechal facet z przebita opona. Chwytajac sie brzytwy zapytalismy, czy nie potrzebuje pomocy, ale on tylko stwierdzil, ze zadzwoni. Jednak po jakis 30min wyciagnal lewarek, klucz, zaczal cos kombinowac. A ze byl to wlasciciel nowiutkiej Astry coupe to nie szlo mu to wszystko najlepiej. Wiec spytalem znow czy pomoc, na co uslyszalem, ze nic nie mozna zrobic bo klucz nie pasuje. Z pewnym niedowierzaniem zaczalem bawic sie srubkami.. Na ktorych okazaly sie byc nakladki :) szybkie zdjecie nakladek, w 5min zmienilismy kolko, umylismy lapska no i... Jestesmy w drodze do Perpignan :D a tam zaczyna sie autostrada francuska i jest swietne miejsce do lapania.
Doslownie pare minut temu (jest 19.25) wjechalismy do Francji. Jesli utrzymamy tempo jeden dzien - jeden kraj - wracamy w piatek. Jesli zostanie jeden dzien - 200km... Wracamy za 9 dni :p
Pozdrawiamy z Perpignan, wlasnie dojechalismy ;)
Kochamy,
Adam & Jacek
poniedziałek, 21 września 2009
Powrotowy post naczepowy
No to... Wracamy! Po dniu spedzonym na plazy i pakowaniu dostalismy sie na stacje benzynowa przy wylocie na polnoc. Niestety, chyba przyjechalismy zbyt pozno, gdyz zmuszeni bylismy szukac noclegu z braku stopa, A Hiszpanie nie lubia namiotow i ustawiaja zakazy ich rozbijania gdzie popadnie. I tak oto dzisiejsza noc spedzimy w pustej naczepie TIRa z Polski :)
Szczerze mowiac, warunki mamy nienajgorsze :D Z 40m2 powierzchni, cieplo, sucho... Czego wiecej trzeba :D
Takze z okolic Barcelony, z tirowej naczepy mowimy Wam pieknie dobranoooc :D
Adam & Jacek
Szczerze mowiac, warunki mamy nienajgorsze :D Z 40m2 powierzchni, cieplo, sucho... Czego wiecej trzeba :D
Takze z okolic Barcelony, z tirowej naczepy mowimy Wam pieknie dobranoooc :D
Adam & Jacek
Subskrybuj:
Posty (Atom)